Kurzy ATAC

Czego nie dowiesz się u nas

Czego nie dowiesz się u nas

Edukacja w zakresie żywienia jest niestety na naszym rynku ujednolicona. Cały „problem” polega na tym, że zdecydowana większość organizatorów kursów opiera się na standardach narzuconych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zachodni system nauczania ma jasno określone poglądy na temat tego, jak należy postępować z odżywianiem, zgodnie z następującymi zasadami:

1. Wiemy, że żywność jest źródłem energii.

Według współczesnych odkryć naukowych osoba chcąca „orientować się” w żywieniu powinna potrafić zrobić najbardziej podstawową rzecz – obliczyć bilans energetyczny. Czyli ilość energii jaką wydajemy i do tego dostosowanie jadłospisu. Bilans może być dodatni (zużywamy więcej energii, niż oddajemy), neutralny (pobieramy mniej więcej tyle samo, co wydatek) lub ujemny (oddajemy więcej energii, niż pobieramy). Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda prosto. I w zasadzie jest to naprawdę proste. Zobaczmy więc, jak taka próba „obliczenia menu” wygląda w praktyce:

  • Obliczasz podstawowy metabolizm.
    Aby to zrobić, posługujesz się wzorem matematycznym lub „inteligentne” urządzenie działające na zasadzie bioimpedancji, które obecnie posiada co drugie gospodarstwo domowe, wszystko za Ciebie obliczy.
  • W tym celu należy obliczyć wydajność pracy.
    Oznacza to ilość energii, którą spalamy w ciągu dnia poprzez aktywność fizyczną i umysłową. Jak uzyskać wynik? Sięgamy po „inteligentne” tablice, które informują nas, ile energii spalamy przy danej aktywności. Alternatywnie skorzystamy z dowolnej dostępnej aplikacji na platformy mobilne, która automatycznie to za nas przeliczy.
    Zadaj sobie następujące pytanie: Jaką masz pewność, że taki stół lub program będzie w stanie policzyć każdą wydatkowaną kalorię? Na tym etapie obliczeń występuje stosunkowo duży rozrzut wartości, co skutkuje pierwszymi niedokładnościami w konkretnych liczbach.
  • Następnie należy wybrać gamę produktów, które chcemy spożywać i stworzyć z nich jadłospis na cały dzień.
    Ponieważ rozwiązujemy to poprzez bilans energetyczny, nadal konieczne jest wykonanie obliczeń, aby wszystko się zgadzało na tym poziomie. Aby dać ci pomysł - spróbuj stworzyć coś takiego do ćwiczeń w naszej aplikacji edukacyjnej. Jeśli podejmiesz się tego zadania, pomyśl, że celem jest „trafienie” w momencie poczęcia określonej liczby – na przykład 2000 kilokalorii. Życzę mocnych nerwów i powodzenia na tym kierunku. Jeśli Twój wynik oscyluje wokół pożądanej wartości, zastanów się, czy jesteś skłonny stosować taką dietę w dłuższej perspektywie.

Zakończmy ten rozdział (czyli tzw. konieczność rozwiązywania jedzenia poprzez liczenie energii) pytaniem:

Czy jesteś poważnie przekonany, że będziesz podchodzić do takiego jedzenia w swoim codziennym życiu?

2. Klasyczne standardy zachodniego podejścia do odżywiania mówią także m.in., że oprócz oceny bilansu energetycznego należy także kontrolować spożycie składników odżywczych. A ponieważ system nauczania ma obsesję na punkcie podejścia naukowego, w ramach regularnych kursów uczą się obliczać ilość białka, tłuszczu, węglowodanów i błonnika. Nie jest to wcale trudne, bardzo pomocne są zarówno powszechnie dostępne tabele, jak i programy. Tutaj będzie to również zależeć od tego, czy wolisz dietę wysokowęglowodanową, czy niskowęglowodanową. Odmienne zasady obowiązują w obu podstawowych przypadkach, gdy proporcje podstawowych makroskładników znacznie się różnią. Teoretycznie z tym wysiłkiem również nie powinno być problemu. Ale wiesz – papier wytrzyma wszystko, wynik w praktyce jest zawsze ważny. Jeżeli zastanawiasz się jakie to „proste” to spróbuj jeszcze raz stworzyć taką propozycję menu. Przykładowo, aby ilość węglowodanów odpowiadała 60% całkowitego spożycia energii, białek 20%, a tłuszczów także 20% całkowitej ilości energii (te parametry są najczęściej wymieniane w zakresie diet wysokowęglowodanowych i nauczane są praktycznie na wszystkich kursach, więc nie jest to „łapacz”).

Co gorsza, system zachodni przytłacza nas tendencjami do podawania i przestrzegania zalecanego dziennego spożycia poszczególnych mikroelementów (witaminy i minerały).

I tu pojawia się sytuacja, na którą, o dziwo, nie zwraca uwagi większość osób dążących do idealnie skalkulowanego jadłospisu – zawartość składników odżywczych w pożywieniu zależy od wielu czynników i ulega znacznym wahaniom. Najmądrzejsza tabela nigdy nie będzie w stanie dostarczyć nam dokładnych danych. Oczywiście nasze obliczenia też nie.

Zadajmy to samo pytanie jeszcze raz:

Czy naprawdę jesteś przekonana, że będziesz podchodzić do takiego jedzenia w swoim codziennym życiu?

3. Jeśli mamy do czynienia z tworzeniem reżimów żywieniowych w oparciu o liczby i pracą z nimi, błędem byłoby nie wspomnieć o teorii indeksu glikemicznego.

Ogólna populacja jest już zaznajomiona z tą koncepcją. Większość entuzjastów racjonalnego odżywiania ma tendencję do pracy z tabelami, w których oceniane są również parametry indeksu i ładunku glikemicznego. To świetne narzędzie, które użyte w naprawdę racjonalny sposób poprowadzi dietę we właściwym kierunku. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że z tą cechą żywności nie ma problemu. Jak to często bywa, pomiędzy teorią a praktyką często występują ogromne różnice. Złe zrozumienie zasad tej teorii w praktyce powoduje, że ludzie podejmują niefortunną próbę oceny jakości swojej diety według określonych wartości glikemii.

Tutaj też pojawia się pytanie:

Czy naprawdę jesteś przekonany, że można stresować się wartościami indeksu glikemicznego wyborów żywieniowych, które chcemy zjeść?

Zdecydowana większość kursów i innych systemów edukacji żywieniowej objętych zachodnimi standardami opiera się na tych zasadach. Nie rozmawiamy tutaj o tym, czy to dobrze, czy źle. Matematyka stosowana w układach biologicznych, zresztą przełożona na praktykę, nigdy nie działa dokładnie w skali absolutnej. Ale oczywiście ma to określone znaczenie i znaczenie. Trzeba tylko zdecydować, jak będziemy pracować z nabytym know-how w prawdziwym życiu. Im dłużej zajmuję się tą dziedziną (to właściwie całe moje życie zawodowe), tym bardziej zasmuca mnie rosnąca liczba osób z takim „klasycznym” wykształceniem, które uważają, że nie ma ono zastosowania w życiu codziennym.

Oczywiście nie będę nikogo przekonywał, że na kursach nie uczymy powyższych rzeczy. Jest odwrotnie – są one integralną częścią nauki u nas. Cała sztuczka polega na tym, że nasza filozofia żywieniowa nie opiera się ani nie opiera na tym systemie. To rzeczy, które w zasadzie powinniśmy znać, ale nie przejmować się nimi w praktyce i już na pewno nie budować na ich zasadach sensownych jadłospisów.

Na kursach nie uczymy metod tworzenia reżimów żywieniowych, z którymi się borykamy.

Głównym celem w obszarze dostępu do jedzenia w realnym życiu jest dobre samopoczucie w stosunku do tego co jemy. Skoro tylko puścimy głowę w szaleństwo skomplikowanymi obliczeniami i kombinacjami, gdzie stres i poczucie ograniczenia towarzyszą takiemu wysiłkowi, to jaki jest w tym sens? Czy uda nam się skutecznie wpłynąć na metabolizm w pożądanym kierunku?

Pomimo tej prostej logiki zdrowego rozsądku, większość populacji podąża za ustalonym trendem i uczy się podchodzić do odżywiania poprzez liczby. Oczywiście jest to ich sprawa i mają do tego pełne prawo. Po prostu „śmiesznie” jest w praktyce obserwować sytuacje, w których doradzają sąsiadom, jak mają się odżywiać zgodnie z tymi zasadami, ale sami tego nie robią. Dlaczego nawet jeśli to nie działa…

Liczby i praca z nimi opierają się na aktywności lewej półkuli mózgowej, czyli racjonalności logicznej. Jednak naszym stosunkiem do jedzenia nie kieruje rozum i logika. Jest to jedynie wypaczone, powszechne przekonanie oparte na powszechnie rozpowszechnianych i promowanych badaniach naukowych z zakresu żywienia. Podejście do jedzenia każdego „normalnego” człowieka wiąże się z emocjonalną stroną bytu. W normalnych okolicznościach nie wybieramy żywności na podstawie kalkulacji zawartej w niej energii, zawartości białek, węglowodanów czy tłuszczów ani monitorowania różnic w wartościach IG. Robimy to tylko w wyjątkowych przypadkach i na krótki okres czasu, kiedy z różnych powodów musimy „manipulować” metabolizmem. Tak naprawdę wybieramy żywność, którą lubimy. Zatem to emocje smaku i wynikające z nich stany dobrego nastroju kontrolują nasze nawyki żywieniowe. Jeśli więc chcemy nauczyć się prawidłowego, a zarazem naturalnego odżywiania, konieczne jest, aby prawa półkula mózgu także zaczęła mówić. Jest kreatywna, zabawna, lubi eksperymentować. Gdy tylko możliwe będzie połączenie wiedzy lewej półkuli, która „wie” w jakim kierunku kierować dietą, z emocjonalnym działaniem i manifestacją prawej półkuli, jako całość (istota) będziemy chodzić dalej właściwa ścieżka. Tylko w ten sposób dostrzeżemy potrzebę wpływania na właściwości efektu termicznego żywności, wpływ na równowagę kwasowo-zasadową, poziom strawności czy tendencje energetyczne w rozumieniu chińskich koncepcji yin i yang.

Co o badaniu mówią nasi absolwenci

Ing. Petr Nytra

8 lat temu, kiedy zaczynałem pracę jako trener fitness, byłem w centrum fitness poznał Martina Jelínka. Zaczęło się od kilku pytań, które dokładnie sprawdziłem i upewnił się, że ma całkowitą rację w sprawie tego, o co pytam. Często tak było odpowiedzi oparte na informacjach-faktach były trudne nawet w Internecie przeszukiwalne. Już wtedy zdałem sobie sprawę, że znalazłem kogoś, kto zapewni wystarczająco dobre odpowiedzi na moje bardzo trudne i dość trudne szczegółowe pytania z zakresu reżimów żywieniowych i suplementacji. Nie trwało to długo długo i ukończyłam kurs Doradca Żywienia i Suplementacji. To by wystarczyło powiedzieć, że jego obiektywność, fakty i forma, w jakiej jest przedstawiona, mi całkowicie zmienił sposób, w jaki patrzymy na jedzenie i sposób, w jaki je jemy. Układ kurs jest wyważony i szczegółowy, ale nie na tyle, aby zniechęcić do jego realizacji Ukończ to. Z perspektywy czasu oceniam go jako najlepszą możliwą bramę do świata tego numeru uzupełnił znakomity lektor, którego przemówienie jest zrozumiały i zawsze dostępny, aby wyjaśnić wszelkie pytania lub problemy. Doświadczenie ponad 15 lat mówi samo za siebie, podejście do życia, do siebie, forma studiów dla wszystkich, zarówno laików, jak i doświadczony „matador” z branży. Na zakończenie chciałbym bardzo podkreślić, że dzisiejszy świata, możliwość dostępu do Internetu z tego obszaru czyni go dosłownie dziewiczym dżungla, w której potrzebujesz „maczety” i doświadczonego tubylca, aby ją zjeść systematycznie i bezpiecznie przejeżdżane. Tę bogatą wiedzę przekazuję swoim klientom, próbuję na sobie i Kontynuuję swoją drogę edukacyjną na innych kursach.

Jana Chalupná

Dziękuję bardzo za kurs, był cudowny, wiele wiedzy już wdrażam w swoją wiem o tym, ponieważ prowadzę firmę zajmującą się zdrową żywnością Swoją wiedzę będę mógł wykorzystać także w kontaktach z klientami. To wspaniale, że to robisz możemy wrócić do programu nauczania i powtórzyć i pogłębić zdobytą wiedzę. Jestem bardzo szczęśliwy skorzystałem z okazji i jeszcze raz bardzo dziękuję za wspaniałe i pożyteczne badanie. Życzę wielu kolejnych zadowolonych absolwentów Państwa kursów.

Lucie Čapková

Jestem bardzo zadowolona z kursu Doradca Żywienia i Suplementacji, przemawia do mnie holistyczne podejście Panu Jelínkowi swoją próbę pokazania, że odpowiednio dobranym odżywianiem jesteśmy w stanie wpłynąć zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne stan psychiczny osoby. Podczas tego kursu nauczysz się myśleć w szerszych kontekstach, osobno i indywidualnie. Jako były zawodnik fitness przestrzegałem diet, które były dobre dla mojego zdrowia na pewno nie przyniosły korzyści, a pan Jelínek pokazał mi, jak można tak dostosować te diety, aby nie szkodziły. szkodliwy wpływ na organizm. Mogę jedynie polecić uzasadnione i humanitarne podejście pana Jelínka.